środa, 20 czerwca 2012

Perłowy szydełkowy

Trochę się ociągam, ale nie specjalnie. Dzisiaj pokaże obiecany nowy naszyjnik. Robiony na szydełku, trochę inaczej. Ja próbowałam zrobić taki po raz pierwszy, choć na pewno już takie widziałyście na innych blogach. Łatwo się robi, jednak jak już skończyłam doszłam do wniosku, że perełki może za duże, a jednocześnie ich jakby za mało. Miał wyglądać bardziej elegancko, może nawet bogato, a jest taki...no właśnie jaki?

Perełki na czarnym kordonku z Ariadny, kilka sznurków uplecionych na szydełku i zebranych razem na naszyjnik. Zapięcie przekładane typu toggle. Perełki oczywiście niebieskie :D - trochę się pochowały pod spód... wstydliwe jakieś...





Komplecik na szydełku też już zrobiłam. Pozostaje mi tylko założyć czapeczki na końce (końcówki) oraz zapięcie i będę mogła się Wam pochwalić.

Czeka mnie także naszykowanie biżuterii na wesele braciszka ciotecznego dla mnie, siostry i mamy, ale kompletnie nie mam pomysłu. Dobrze, że mam jeszcze 2 miesiące.
Dawno nie miałam takiego twórczego zaćmienia :(

piątek, 15 czerwca 2012

Energetyczny komplet na szydełku

Dawno nie robiłam nic na szydełku. Nie dlatego, że nie miałam na nie pomysłu, ale po prostu nie chciało mi się nawlekać tych "kilometrów" koralików. W dodatku ostatni sznur na szydełku, którego nie widzieliście jeszcze, zrobiłam z drobnych koralików na nitce, którą wyszywam haft koralikowy. Niby wszystko ładnie wygląda (choć może nie idealnie, bo gubię się w jednokolorowych sznurach), ale wierzcie mi strasznie ciężko się je robi, nitka jest cieniutka i często ucieka z szydełka. Wolę robić na kordonku. Nie próbowałam jeszcze wcisnąć drobnych koralików na kordonek - a może jeden sznur tak zrobiłam? No nie ważne. Postanowiłam wykorzystać kupione jakiś czas temu drewniane koraliki, specjalnie je do tego celu zakupiłam. Nie mogłam się zdecydować na kolory, więc pomogła siostra. Domyślacie się co z tej pomocy wynikło? Dla kogo zrobiłam sznur? Tak, tak, dla siostry. Eh, ona to ma dobrze ze mną :p

Energetyczne kolorki - pomarańcz, żółty, jasna zieleń i ciemna zieleń. Kombinacja 2-1-1-2. Piękne kolorki, ładnie ze sobą współgrają. Nie wiem ile dokładnie zużyłam koralików, nawleczone zostało wszystko co miałam z tych kolorach. I powiem Wam, że zostało 6 koralików - na jeden rządek :) Zużyłam niemal wszystkie, za to zrobiłam taki porządny komplet. Naszyjnik, bransoletka i kolczyki, wymyślone w trakcie szydełkowania bransoletki. Udziergałam kawałek bransoletki, a potem zrobiłam sobie przerwę i tak dla żartu spytałam siostry czy ładny kolczyk jej zrobiłam. Tak jej się spodobały, że od razu zdecydowałyśmy, że uzupełnią komplet. Owszem potem miałam trochę kombinowania jak je uwiesić na uchu, ale efekt? Cóż, wystarczy, że powiem, że dla siebie też już zaczęłam robić komplecik :D Z kolczykami obowiązkowo!!

A oto komplet w całej okazałości:


Naszyjnik nie jest bardzo długi, ale też nie pod samą szyje. Taki w sam raz, zwłaszcza, że siostra jest szczupła i wysoka. Zapinany na karabińczyk.




Bransoletka zapinana na wcisk. Świetne zapięcie kupione w Jablonexie. Było w dobrej cenie, ale nie sądziłam, że więcej nie będą mieli ich w dostawie i wzięłam chyba tylko 2, strasznie żałuję. Wiecie, mądry Polak po szkodzie.
Za dużo nie narobiłam się przy bransoletce, bo na chudy nadgarstek nie potrzeba zbyt wielu rzędów :p



Na deser zostawiłam kolczyki. 18 rzędów zakończonych taką samą czapeczką jak naszyjnik i bransoletka, ale tylko z jednej strony. Z drugiej jasno zielony koralik w kształcie "spuchniętego ryżu" na szpilce przeciągniętej przez środek sznura. Gdy tylko przyczepiłam czapeczkę, jeszcze bez bigla, od razu kolczyki skojarzyły mi się z wojownikami w hełmach. Wyglądały strasznie uroczo, jak na wojowników oczywiście :)
Z biglami już nie są takie waleczne :) Choć nadal słodziutkie.




Cały komplet wyszedł świetnie. Bardzo fajnie się go robiło. Bez problemów, szybko i równiutko. Drobne koraliki często chowają się w środek sznura, nitka ucieka, gubię koraliki w rzędach itd. Tak jest lepiej i wszyscy są zadowoleni. A przecież o to właśnie chodzi.

Mój komplet jest w innych kolorach. Na razie nie zdradzę jakich. Zrobiłam już naszyjnik, ale jeszcze nie wykończyłam. Reszta czeka na chwilkę wolnego czasu.

Następnym razem pokażę kolejny sznur na szydełku, ale nie mój zestaw, tylko coś innego. Sznur na szydełku w innym wydaniu. Ja jeszcze takiego nie robiłam, choć w sieci często się takie pojawiają. Dla mnie to jednak nowość. Ale to następnym razem :D

środa, 13 czerwca 2012

Kolczyki

Dziś obiecane kolczyki.

Będą dwie pary.

Pierwszą parę zrobiłam już jakiś czas temu. Spodobał mi się taki sposób oplecenia dużego korala małymi koralikami w kształcie ryżu i drobnymi ziarenkami. Znalazłam w swoich zbiorach pasujące koraliki i zrobiłam "koszyczki" na kulki. W środek włożyłam akrylowe bursztynowe kule.
Dopiero niedawno je dokończyłam i powiesiłam na drobnym łańcuszku, żeby sobie ładnie dyndały. No i zostawiłam je tym razem dla siebie :)
Kolczyki są dość długie ok.6cm bez bigla.



Drugie robiłam już z myślą o sobie (jakiś egoistyczny dzisiaj ten post :)). Chciałam mieć kolczyki na zawody jeździeckie. Zrobiłam je z konikami jakie kupiłam przy okazji któregoś zamówienia, chyba z Pasartu. Śliczne dwustronne koniki są sprzedawane z myślą o charmsach. Ja jakoś ani za charmsami ani za koralikami modułowymi nie przepadam, wręcz ich nie cierpię, ale postanowiłam je wykorzystać na swój sposób. Dodałam oczywiście niebieski akcent, bo jakżeby inaczej :) - dzień bez koloru niebieskiego jest przecież dniem straconym :p Żartuję oczywiście, ale kolor uwielbiam i mam sporo bluzek w różnych odcieniach niebieskości, więc zawsze do czegoś będą pasowały te kolczyki. Dość już czczej gadaniny. Kolczyki we własnej osobie, na fotce:



To taki mój wyraz uwielbienia do tych zwierząt. A i na co dzień będą się ładnie prezentowały, prawda?

Dziś trochę może skromnie, a i kolczyki nie najwyższych lotów. Ot, takie składaczki w zasadzie, no i plecionka. Ale mają swój urok i pomyślałam, że je pokażę.

Zapowiedź na kolejny raz, kolejny post to: szydełkowe sznury. Także w nieco innym wydaniu. 
Tak żeby Was zaciekawić...

wtorek, 12 czerwca 2012

Filcowe brochy

Jakiś czas temu (tak na prawdę bardzo dawno temu) widziałam amerykański filmik o filcowaniu na sucho. (Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak się za to zabrać, umiałam filcować jedynie na mokro.) Jedna z kobitek wykorzystywała formy, w które upychała wełnę i dziobała to potem igłą. Tworzyła piękne kształty. Widziałam taką formę w jednym ze sklepów internetowych (nie pamiętam w którym) i doszłam do wniosku, że niczym się nie różnią od form na ciastka. I tak oto zrodził się pomysł na te brochy. Wykorzystałam nieużywane foremki do ciastek.

Pierwsza próbna brocha została u mnie. Mimo, że pierwsza wyszła super i uwielbiam ją nosić. Drugą już widzieliście, zrobiłam do paczuszki do wymianki niezapominajkowej. Potem posypały się kolejne kolory i inne wzory. Nieco udoskonaliłam brochę w porównaniu z moją pierwszą i każda następna jest prawie zupełnie inna. Czeka na mnie jeszcze kilka ufilcowanych podstaw broszek na ozdobienie, ale szukam weny i nowego pomysłu.

A teraz brochy w całej okazałości:

MOJA szaro-niebieska

zielono-fioletowa



ciemnofioletowo-czerwona


Dla siostry też zrobiłam zielono-fioletową, bo szaleje za tymi kolorami, ale widzę, że tak szybko mi ją zabrała, że nie mam fotki - JAK ZWYKLE :D
To nic nadrobię w między czasie.

Jeszcze przed brochami, wykorzystałam formę S-E-R-C-E i wełnę oczywiście w kolorze czerwonym. Dorobiłam drugie serducho i zrobiłam z nich kolczyki. No i siostra je zabrała, więc też nie ma zdjęcia. 

Zastanawiam się czy pokazać Wam jeszcze dziś kolczyki czy następnym razem... Może jednak jutro. Rąbek tajemnicy już uchylony, jutro pojawią się tu na blogu kolczyki... do zobaczenia i weny życzę!!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Pudełko dla Mamy

Wybaczcie mi tak długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, bo przecież nikt nie chce o tym czytać. I nie o tym jest ten blog. Liczy się rękodzieło.
Jedynie przeproszę, że nie zaglądałam na Wasze blogi nad czym ubolewam strasznie. I pewnie nie będę fizycznie w stanie przejrzeć wszystkiego z tego miesiąca, bo chyba aż tak długo mnie nie było.

Na początek nadrabiania nieobecności pokażę Wam pudełeczko jakie zrobiłam dla Mamy. Miało być na Dzień Mamy, ale nie wytrzymałam i dałam je wcześniej. Jak najbardziej się podobało.
Mama sama wybrała główny motyw - gejszę, reszę dobrałam sama i była to niespodzianka.

Przeznaczeniem pudełka jest przechowywanie talii kart, ale było na tyle ładne, wręcz słodkie, że nie mogłam się oprzeć. Przecież inne drobiazgi też można tam schować. Wymiary to chyba ok. 14x8x5,5 cm.

Na wierzchu jest wspomniana gejsza z serwetki, którą dostałam od Anabell. Boki pudełka zdobią listki na czerwonym tle. Dół także pomalowałam na czerwono, nawet miałam idealny odcień i nic nie musiałam mieszać farb (bo tak ładnie to by nie wyszło). W środku za to niespodzianka. Zamiast kontynuacji czerwonego motywu jest czarny. Kwiaty brzoskwini na czarnym, pasiastym tle z szarym napisem. Według mnie wszystko do siebie pasuje. Nawet ja byłam zachwycona, a rzadko jestem aż tak zadowolona ze swojej pracy. Najważniejsze jednak, że podoba się Mamie!







Jeszcze parę drobiazgów czeka na pokazanie. Mam nadzieję, że znajdę chwilkę, żeby je Wam pokazać. Do zobaczenia!!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...